ostatni tydzień
Jeszcze tydzień i jeden dzień i wielka przeprowadzka. Ale ten tydzień będzie najgorszy, tyle pakowania i jeszcze tyle załatwień. Muszę iść z Konradkiem na szczepienie i do lekarza swojego po tabletki. Muszę iść się wymeldować i wyrejestrować się z urzędu pracy. A to wszystko sama, bo mąż z pracy raczej się nie zwolni, a mama ma na 11 do pracy więc tak nie bardzo by mi pomogła. Zresztą ona pewnie nawet nie będzie chciała przyłożyć ręki do mojej wyprowadzki.
Boję się tego dnia wyprowadzki, ale tylko tej chwili gdy będę się żegnała z mamą. Ja już wiem co będzie się działo. Źle mi z tym, że zabieram jej wnuka, że będzie widziała go kilka razy do roku, a nie tak jak teraz. Miała go cały czas blisko, mogła przyjść kiedy chciała, albo my przychodziliśmy. Widziała jak rośnie. Ma jeszcze wnuczkę, ale mieszka tam, gdzie ja się przeprowadzam teraz. I nie widuje jej często, a teraz nie będzie widywała często tez Konrada.
Jeszcze trochę, jeszcze kilka takich dołożeń do ognia i pęknę i wybuchnę.. powiem zostajemy. Ja już taka jestem. I nigdy już nie będę szczęśliwa. Zostanę tu i zamknę się w sobie.
Zobacz także: Ulica Rybacka| Pomnik Jezusa | Wiadukt Siemianice | | Ulica Jagodowa | Park pod Brzozami | |Kolorowe Przedszkole | |
czemu tak musi być?
Zrobiłam sobie małą przerwę od blogowania, bo jakoś nie mam ochoty i humorku na nic, a też nie wiedziałam co napisać. Pewnie dopiero za 2 tyg będę miała co pisać. Po przeprowadzce.. Za niedługo czeka mnie wielkie pakowanie. Może nie będzie tak źle.
Mąż dziś miał drobny wypadek w pracy, spadł mu kamień na kolano. Do domu wrócił wcześniej, ale leży, więc tak jak by go nie było – a Konradek dziś strasznie marudzi. Na szczęście z noga nic poważnego się nie stało.
Zmiana planów?
Zadzwonił tata i nie miał dobrych wiadomości. Niby nic, a jednak. Okazało się, że to mieszkanie, w którym mieliśmy zamieszkać, to które załatwił nam tata nagle podrożało. Bo tamta cena była taka wstępna. Trochę mnie to wyprowadziło z równowagi. Bo już się nastawiłam, już tak mi się podobał ten plan. A tu pewnie z tego wyjdzie wielkie nic. Bo 700 zł to nie 500 zł.
A do tego pokłóciłam się z Łukaszem, bo on najchętniej mieszkał by z moim tatą cała zimę, a nawet dłużej. A ja po prostu co do tego mam ogromne wątpliwości. Wiem jak będzie – czyli, że będzie nie za ciekawie. Nie będziemy mieli prywatności, nie będziemy mieli takiej swobody jak teraz. Gdybyśmy jeszcze mieli swój osobny pokój, to już coś innego. Na to mogła bym się zgodzić.
A o wynajęciu mieszkania pewnie będziemy mogli pomarzyć, bo ani ja ani Luki nie znajdziemy szybko pracy. A on mówi, że dopóki nie znajdzie ‚dobrej’ pracy to będziemy musieli zostać u taty. Porażka.. Teraz na samą myśl przykro mi.. Mogło być tak pięknie, może jeszcze będzie..